czwartek, 18 listopada 2010

Nowości na rynku - Mini Countryman


Kiedy na początku tego roku Mini pokazało swoje nowe dziecko, zwane Countryman pomyślałem, że to nie może się udać. A jednak...

Oglądając go na zdjęciach zastanawiałem się czemu ktoś postanowił popełnić coś takiego. Ani ładne, ani praktyczne auto. Po prostu kolejna porcja kitu mająca zakleić jeszcze jedną niszę w rynku samochodowym. Jednak historia dowiodła, że i takie dziwadła są potrzebne i niejeden nietypowy model osiągnął sukces. Czy tak będzie i w przypadku Countrymana? To pokaże czas. W tym momencie wiem natomiast co innego: podoba mi się.

MINI?
Kiedy zobaczyłem go na żywo, uśmiech sam wymalował się na mojej twarzy. To prawda – wygląda jak napompowany mniejszy brat, ale nie zmienia to faktu, że kiedy rósł nie stracił swojego uroku. Jednak mimo, że przypomina całą swoją mniejszą rodzinę, to według mnie sprzedawanie go jako Mini jest jakimś głupim żartem. Samochód mierzy 4.1m długości więc mamy tu do czynienia z samochodem zaledwie 30cm krótszym od Forda Kugi, w dodatku sprawia wrażenie szerszego (mimo, że tak wcale nie jest). Countryman udaje jeszcze większego dzięki sprytnym zabiegom stylistycznym, takim jak czarne, plastikowe nadkola.

ROZCZAROWANIE
Po zachwycie jaki wzbudził we mnie sympatyczny przód i dosyć fajna sylwetka, spojrzałem na tył. Ogromny znaczek Mini, mała szybka, jeszcze mniejsza wycieraczka. Całość wygląda dosyć ociężale. Polot i świeżość w pomysłach stylisty, którą miał projektując całą resztę auta gdzieś skończyła się gdy przyszło do naszkicowania tyłu. Zabrakło kawy? Możliwe, bo stojąc za Countrymanem ma się wrażenie, że po otworzeniu klapy bagażnika powieje chłodem i naszym oczom ukaże się masło, ser, wędlina i sałata. A za sałatą serek. Czy tylko mi to przypomina lodówkę?

CO Z TYM FANTEM ZROBIĆ?
Mimo wszystko nowe, duże Mini mi się podoba. Teraz pytanie brzmi – kto i po co to kupi? Nie oszukujmy się – Countryman nie jest samochodem terenowym – to jasne. On nawet go nie udaje. Raczej próbuje udawać. Prezentowana na zdjęciach wersja posiada napęd na cztery koła All4 oraz najmocniejszego, 112-konnego diesla (wersja Cooper D). Można zatem przypuszczać, że bez problemu przejedzie po nierównej, polnej drodze, podjedzie pod krawężnik i poradzi sobie w warunkach, które dla przeciętnego kompaktu mogłyby być kłopotem (ale takim bardzo małym). Jeśli więc nie podchodzisz do życia zbyt poważnie, chciałbyś jeździć samochodem, który może nie wygrywa konkursu piękności w Pebble Beach, ale jest po prostu fajny i od czasu do czasu musisz przejechać przez trochę większa kałużę – Countryman to auto dla Ciebie.

A teraz zapraszam do obejrzenia zdjęć.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz