czwartek, 2 grudnia 2010

Wiatr w skrzydła - Mercedes SLS AMG


Mercedes SLS AMG – auto, które już od jakiegoś czasu przewijało się przez media, w postaci zamaskowanego GT, trafiło do sprzedaży w tym roku i od razu odniosło wielki sukces. Więc czym jest ta skrzydlata rewelacja z Niemiec? Następcą SLRa? A może mamy do czynienia ze wskrzeszoną legendą, Mercedesem 300SL Gullwingiem? Co to jest? Nie wiem. Ale jest genialne.

RODOWÓD
Jeśli prześledzilibyśmy swoje drzewa genealogiczne, każdy z nas (a przynajmniej znaczna większość), z całą pewnością mógłby doszukać się u siebie szlacheckiego pochodzenia. Jeśli ktoś ceni sobie tego typu przodków, powinien nisko pokłonić się przed SLSem. Dlaczego? Idea jaka przyświecała projektantom tej maszyny, była dosyć jasna: przypomnienie światu o Mercedesie 300SL. Wielu uważa, że Gullwing z lat ’50 był pierwszym supersamochodem. Czy był, czy nie był – to już pozostawiam każdemu do indywidualnego rozstrzygnięcia. Według mnie, dopóki ktoś nie wbije flagi krzycząc „pierwszy!”, trudno ocenić kto był tym jedynym, zwłaszcza jeśli na raz zrobiło to 10 osób, a do tego dochodzi kwestia, czy auto jest supersamochodem, czy tylkotrochęsupersamochodem, czy w ogóle nim nie jest. Niepodważalną kwestią pozostaje, że 300SL jest legendą i do tej pory sprawia, że każdemu fanowi czterech kółek miękną nogi na jego widok.
Wiele osób uważa, że nie powinno się porównywać SLSa z Gullwingiem, czy w ogóle przedstawiać go jako następcy skrzydlaka z ubiegłego wieku, ale to moim zdaniem błąd. Z założenia SLS ma być współczesną wersją tamtego samochodu i cała masa detali po prostu nie pozwala o tym zapomnieć. Wystarczy spojrzeć na skrzela za przednimi kołami, sposób w jaki osadzono gwiazdę z przodu auta i naturalnie otwierane do góry drzwi.
Cofając się 60 lat wstecz nie zapominajmy jednak, że jest jeszcze jeden samochód, który można określać mianem poprzednika SLSa. Mercedes-Benz SLR McLaren – gran turismo, pod maską którego nie ma silnika, tylko siedzi szatan i kręci wałem napędowym. Kto słyszał ten samochód, wie, że trudno o drugą taką bestię. Osiągami onieśmiela największych torowych cwaniaków, a przy tym wygląda po prostu niesamowicie.
 
STAWIĆ CZOŁA LEGENDZIE
Skoro już wiemy jakie korzenie ma SLS, zadajmy sobie pytanie: czy w takim razie nowy mercedes jest lepszy od swoich poprzedników? Jest w stanie stawić czoła legendzie 300SL i jednocześnie dotrzymać kroku poprzednikowi? W gruncie rzeczy trudno odpowiedzieć na to pytanie. Z SLRem jest go bardzo łatwo porównać, bo wystarczy spojrzeć na liczby, które są... niemal takie same. SLR przewyższa SLSa prędkością maksymalną o kilkanaście kilometrów na godzinę i ma o ułamki sekund lepsze przyspieszenia. W takim razie może czas na Nordschleife rozstrzygnie ten pojedynek? Czas SLRa to 7.40.0, natomiast SLSa... 7.40.0. Mercedes po kilku latach konstruowania wspólnie z AMG nie stworzył lepszego auta, niż SLR? To już pozostawiam do rozstrzygnięcia tym, którzy jeździli zarówno jednym jak i drugim.
Teraz trudniejsza część – SLS czy 300SL Gullwing? Według mnie w całym tym technicznym splendorze jaki spłynął na współczesnego skrzydlaka, nie zapomniano też o tym, że to auto ma nie tylko fantastycznie jeździć, ale również fantastycznie wyglądać. Skoro mamy XXI wiek, to w takim razie SLS musi być lepszy od staruszka. Jednak nie jest, a przynajmniej nie dorównuje mu pod każdym względem. I tu wraca do mnie pytanie, które niedawno zadał mi jeden z autorów tekstów Autokultu: „nie dorówna czym?”.
„Weź WSZYSTKO i odejmij osiągi i inne duperele, które da się przedstawić na papierze, albo udowodnić na torze. To, co Ci zostało, to, czego nie da się określić, to właśnie pole na którym wygrywa 300SL.
Jestem ogromnym fanem SLSa. To jedno z czołówki moich ulubionych aut. Dźwięk V8 od AMG sprawia, że aż drżą płuca, jest szybki i piękny. Kiedy do niego wsiadłem, zupełnie się rozpłynąłem, nawet jeszcze bardziej, niż kiedy w marcu pierwszy raz zobaczyłem go na żywo. Ale i tak nie dorównał 300SL. Żeby dorównać legendzie, najpierw samemu trzeba się nią stać.”

TROCHĘ TECHNIKI
Może SLS nie jest jeszcze legendą, ale mimo to jest piekielnie dobry. Jest tak dlatego, że AMG mogło od początku do końca wziąć udział w projektowaniu samochodu. Do tej pory wszystkie pojazdy wyjeżdżające ze stajni AMG były konstrukcjami Mercedesa, które dopiero później były uzbrajane w potężne silniki i niesamowite układy jezdne. Nawet spartańskie Black Series są ograniczone kagańcami konstrukcyjnymi Mercedesa. Tym razem proces projektowania przebiegał od początku do końca z założeniem, że rodzi się auto stricte sportowe.
SLS dostał od AMG oprócz bardzo lekkiej aluminiowej konstrukcji jeszcze jeden prezent: silnik. 6.3 V8 (które w rzeczywistości ma 6.2l) aż kipi mocą i momentem. Tak brzmi 563KM i 650Nm:

CO DALEJ?
Na następcę SLSa z całą pewnością jeszcze trochę poczekamy – w końcu to auto weszło do sprzedaży w tym roku. Tym czasem Mercedes już pokazał światu elektryczną wersję skrzydlaka – E-Cell, a AMG zapowiada w najbliższych latach nadejście SLSa AMG Black Series. Będzie ciekawie...
A tym czasem zapraszam do obejrzenia moich zdjęć Mercedesa SLS AMG.

1 komentarz:

  1. Coś pięknego. Zdjęcia i tekst robią robotę :) Kupuj szybciej lustro bo chce zobaczyć co z lustrem zaczniesz wyczyniać :D

    OdpowiedzUsuń