Na rynku luksusowych samochodów sportowych od zawsze trwają przepychanki na konie mechaniczne, przyspieszenia i prędkości maksymalne. Każdy, szanujący się producent aut plasujących się w tym segmencie musi raz na kilka-kilkanaście lat zaprezentować maszynę, która powali na kolana klientów i utrze nosa konkurencji. Niedawno przyszła kolej Ferrari – w 2010 roku trafił na ulicę model 458 Italia.
LICZBY
4.5l V8, 560KM przy 9000obr./min, 540Nm przy 6000obr./min, 3.4s do 100km/h, prędkość maksymalna 325km/h, 13.7l benzyny na 100km w cyklu mieszanym, 1380kg. Ale to bez znaczenia.
PRAWDZIWA ESENCJA
Nigdy na 100 Oktanów nie pojawiła się tak sucha lista danych i pewnie więcej to już nie nastąpi. Tym razem jednak mamy do czynienia z samochodem wyjątkowym – doskonałe osiągi stanowią tu jedynie przyjemny dodatek, można by rzec – skutek uboczny technicznego wysublimowania tej maszyny. Sama technika natomiast jest tu chyba niczym więcej, niż wisienką na torcie, zaprojektowanym przez wybitne, włoskie studio – Pininfarina.
Zadziwiające jakie drobiazgi mieli na uwadze projektanci, by poprawić aerodynamikę nadwozia. Jednym z przykładów takiej dbałości o detale są wyloty powietrza obok przednich świateł – mają one na celu odprowadzanie powietrza sprężanego przez ruch koła tak, by opływało ono poszycie, zwiększając docisk do podłoża. Inną ciekawostką są skrzydełka umieszczone w paszczy Italii – są zaprojektowane tak, by odkształcać się przy większych prędkościach i kierować strumienie powietrza w korzystniejszy dla docisku sposób.
To chwilowo tyle o wisience, teraz więcej o samym torcie – wygląd 458 nie wpasowuje się doskonale w gusta miłośników motoryzacji – on je niszczy, wymazuje to, co do tej pory znaliśmy i definiuje od nowa wszystko, co można pokochać w stylistyce samochodu. Mercedes SLS? Doskonały, wysublimowany, klasycznie piękny. No tak, ale spójrzmy z drugiej strony na Lamborghini Aventador – ostre linie, poszycie wyglądające piekielnie agresywnie, sprawiające wrażenie, że przy jakimkolwiek zderzeniu z przeszkodą, przetnie ją jak brzytwa tnie kartkę papieru i pomknie dalej, robiąc przy tym mnóstwo hałasu. Więc jakiego dokonać wyboru? Klasycznie piękny SLS, czy też do bólu nowoczesny Aventador? I tu wracamy do Italii – samochodu, który sprawia, że podejmowanie powyższego wyboru nie jest już konieczne. Spółka Ferrari i Pininfarina stworzyła coś szalenie rzadkiego – udało im się w zwiewną stylistykę tworzoną przez smukłe, opływające nadwozie linie wpleść niezliczone pokłady nowoczesnych i agresywnych kształtów. Całość powala na kolana bez względu na kąt czy odległość, z jakiej patrzymy na 458.
Ponieważ wygląd to nie wszystko, poniżej można posłuchać dźwięków, jakie wydobywają się z zakończonego potrójną – niczym w F40 – końcówką wydechu:
POLSKI AKCENT
By samochód legitymujący się potężną mocą mógł faktycznie pochwalić się wybitnymi osiągami, niezbędne jest doskonałe zawieszenie. MagnaRide firmy Delphi, produkowane w Krośnie, to zdecydowanie najwyższa półka – dlatego właśnie trafiły do Ferrari 458 Italia. Wykorzystane w tym rozwiązaniu amortyzatory, wypełnione są płynem magneto-retologicznym. Dzięki temu można natychmiastowo dostosować właściwości jezdne do warunków panujących na drodze. Rozwiązanie to zapewnia lepszą stabilność w zakrętach i stabilność wzdłużną.
KONTROWERSJE
W lutym tego roku zawrzało, kiedy Chris Harris (EVO, Autocar) opublikował na jalopnik.com to, co już od dawna go męczyło w polityce Ferrari. Jak zdradza Harris (ujmując wszystko w bardzo dużym skrócie – oryginał można znaleźć TUTAJ), gigant z Maranello przed dostarczeniem samochodu na testy, domaga się wyjawienia gdzie będą sprawdzane ich maszyny, by móc dokonać regulacji pod charakterystykę konkretnych torów czy tras. Wszystko, aby tylko upewnić się, że ich produkt zaprezentuje się dobrze. Tak, produkt – w tym momencie Ferrari, które owiane są już legendą i bezsprzecznie są samochodami z duszą – stały się produktem i niczym ponadto. Oczywiste jest, że marketing jest niezbędny w motoryzacji, ale tutaj wkradła się brudna polityka. Nasuwa się pytanie – po co? Czy takie samochody jak 458 Italia faktycznie tego potrzebują? Nawet jeśli byłaby ona wolniejsza o 1s na jakimś torze – co to zmieni? To tylko jedna sekunda, nic nieznacząca dla arcydzieła jakim jest 458. To tylko czas. Natomiast zgrzyt, jaki wywołała publikacja Chrisa Harrisa, to na honorze marki plama, jakiej przez długi czas nie zmaże nawet najlepszy czas na Nordschleife.
Dlatego po raz drugi już dzisiaj zapomnijmy o liczbach i pozwólmy się nacieszyć oczom tym cudem ze słonecznych Włoch.
Pierwsze zdjęcie jest wspaniałe. Moja pedantyczna natura wycieła by jeszcze ten okropny znak programem graficznym ;) Wierne grono fanów domaga się, umieszczenia foty w dziale "Tapety"
OdpowiedzUsuńDzięki :) Znak chciałem wycinać, ale już we wszystkich, a na to nie starczyło trochę czasu. Pewnie koło czwartku pojawi się w większych rozmiarach wśród tapet.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Zdjęcia pierwsza klasa, miło się czyta i ogląda.
OdpowiedzUsuńA na tapetke też się pisze.